czwartek, 13 listopada 2008

MGMT - Oracular Spectacular


MGMT - Oracular Spectacular
Ocena: 6.5/10.0

W XXI wieku pojawiło się mnóstwo nawiązań do klimatów z lat '60-'80. Mało zespołów potrafiło zwycięsko wyjść z prób balansowania pomiędzy inspiracjami a naśladownictwem. Tu usłyszycie mnóstwo odniesień do różnych epok w muzyce, ale wszystko podane jest w nowoczesnej formie. Łatwo w takiej stylistyce popaść w kicz. I choć czasami mamy tego wrażenie, gwarantuje, że gęba będzie Wam się cieszyć przez cały album

Do przesłuchania tego albumu przyciągnęła mnie informacja, iż wyprodukował go Dave Fridmann czyli producent albumów The Flaming Lips oraz Mercury Rev (w skład którego zresztą wchodzi). Nie ukrywam że od wielu lat jestem fanem muzyki jaką komponują obydwa zespoły, i mimo że znajdziemy tu, i noise-pop, i psychodelię, ten album unosi się przede wszystkim w oparach brytyskiej muzyki lat 70-80.
Wokal rozpoczynający "Weekend Wars" mógłby spokojnie zostać wkomponowany w podkłady Deep Purple czy Led Zepellin, a kiedy w 1:20 sek. nabiera tempa ,zobrazowanie go odkrytym cadillac'em pędzącym po bezdrożach Arizony z kiwającymi się na boki dwoma hipisami nie stanowiłoby dysonansu dla tej muzyki. Na skórze czujesz przez większość utworu ten zapach słonecznego wiatru. Może niepotrzebnie pod koniec pojawiają się improwizacje jak u Muse. Podobnie klimat starej płyty winylowej zespołu z lat 70-tych trzyma początek " The Youth" , kiedy jednak przechodzi delikatnym i bezbronnym śpiewem w refren "The youth is starting to change" rozpoczyna bajkową minutę w stylu Mercury Rev. Niemniej razem z "Pieces of What" który spokojnie mógłby zostać wypełniaczem na którejś z płyt Oasis, są tutaj najsłabszymi utworami.
Druga połowa płyty różni się znacznie od pierwszej. Jest mniej piosenkowo, a pojawia się więcej odjechanych klimatów i improwizacji. Psychodeliczne "4th Dimensional Transition" po pierwszej minucie przechodzi w narkotyczne, szamańskie "zaklęcia" podkreślane szybkimi bębnami a tekst.. "You are a shadow in the fourth dimension"... podsyca ten klimat. Cienie i niepokój pojawiają się zresztą w kolejnym utworze gdzie chłopięcy śpiew stwierdza "Made me a shadow in the shape of wonder". Po wznoszących, elektronicznie przetworzonych najprawdziwszych solówkach, wypływamy na spokojny ocean, który prowadzi nas w stronę horyzontu uroczą gitarą. Tutaj chyba najbardziej słychać rękę Dave'a Fridmanna, ale także na połamanym, niejednoznacznym, kolejnym, "The Handshake", który swoją zmiennością przywodzi na myśl konstrukcje utworów Queen (klimatem nie).
Nie to jednak ciągnie ten album. Są momenty które powodują błogie zadowolenie zaangażowanego indie-słuchacza, ale ręka sięga ponownie po płytę i wkłada ją do odtwarzacza dla któregoś z trzech utworów (lub wszystkich razem): "Time To Pretend", "Electric Feel", "Kids". Pierwszy z nich brzmi jak klasyk. Od pierwszych słów wyznanych przez podmiot liryczny "...I'm feelin rough I'm feelin raw..." i wejścia gęstych elektro-gitarowych glamowych partii ten utwór nie może nie działać. Wzbogacony zawadiackimi klawiszami, smykami w tle i klaskaniem niesie w sobie jednocześnie mroczną tajemnicę jak i wzmaga potrzebę tańczenia. Z kolei z disco-funkującym w tempie zwolnionym o 40% "Electric Feel", wchodzimy w lata 80-te. Kto przy pierwszej zwrotce nie wyobraził sobie trzech wysoko śpiewających gości w marynarkach na poduszkach z podwiniętymi rękawami, strzelającymi palcami, idąc płynnym krokiem promenadą w Miami - ręka do góry. Najbardziej przebojowe na płycie "Kids" zaczyna się klawiszami, które można osiągnąć na popularnym prezencie komunijnym w latach 80-tych, nieosiągalnym marzeniu wielu dzieciaków w tamtym czasie, organach Casio. Później struktura utworu i wokal przywodzą na myśl Arcade Fire z "Funeral", ale kiedy wchodzi refren i "...control yuorself..." , stukając palcami w kierownicę wrzucasz dwójkę i przez te 200 metrów do następnych świateł na zatłoczonych warszawskich ulicach, nie kontrolujesz się w ogóle.

To album, który sprawi Wam dużo radości ze słuchania jak i odkrywania kolejnych inspiracji przemieszanych na tym krążku.

http://www.myspace.com/mgmt

1 komentarz: